Ola Onabule Band
11.11.2017
CK Jazovia
Ola Onabule Band – śpiewał o kondycji współczesnego człowieka. Jego była świetna. To był koncert z genialnym nastrojem.
Ten artysta ma misje i ją przekazuje. Istotą jego twórczości są relacje międzyludzkie. Na sercu leży mu ciepło, przywiązanie do wartości, pokój, poczucie tożsamości i miłość. To są czynniki uniwersalne dla niemal całej ludności naszej planety. On jest w te czynniki zaangażowany, pisze o nich. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby na tym pisaniu się zatrzymał, ale On o tym śpiewa i to jest to, czym kradnie uwagę publiczności, dzisiaj ukradł naszą. „Jest niemożliwy, nadzwyczajny”, tak mówi publiczność na świecie, tak od dzisiaj będziemy mówić my. Najpierw zespół, później na scenie pojawił się On i aura, którą wniósł. Na pierwszy rzut oka wydał się modelem; elegancki strój, dobrany kaszkiet. Takie zadbanie już było oznaką szacunku do publiczności. Doceniliśmy to brawami na wejście. Ale całość tego muzycznego spektaklu rozpoczęła się dopiero gdy pierwsze słowa trafiły w siatkę mikrofonu, a za jego pośrednictwem w nas. Uruchomił genialny nastrój, który przez półtorej godziny nie przygasł nawet na ułamek sekundy. Głębia jego głosu jest wręcz nienaturalna, piękna. Każdy utwór poprzedzał wprowadzeniem, prawie streszczeniem kompozycji. Tak jakby chciał, żebyśmy czuli te jego idee, czuliśmy. Dużo rozmawiał, poznaliśmy dzięki temu jego rodzinę i formę kontaktu z dziećmi, marzenia, korzenie. Jednak te treści były wyłącznie uzupełnieniem jego wokalu. Dźwięk jego wokaliz rozpuszczały jakiekolwiek napięcie, był kojący i wpasowany z wrażliwość chyba każdej osoby siedzącej na fotelach publiczności. To był koncert pełen szacunku i znakomitego układu z publicznością. Mamy wrażenie, że czuł się z nami dobrze, a my dzięki temu z Nim. Uśmiechy, żarty, to było naprawdę przyjemne. W tej postawie wspierał go świetny zespół, doskonale zgrana sekcja, klimatyczne piano i rytmika gitary. Ani nie przykrywali jego wibracyjnego wokalu, ani On ich melodii. Wszystko się zgadzało! Po takich koncertach dłonie same układają się w oklaski, nie trzeba tego sugerować. Tak było! Ola Onabule, bardzo dziękujemy.
FOTO:
Michał Buksa