6 - 41
Recital kobiecości, zmysłowości i elegancji zestawionej z naturalnością, swobodą i zdecydowaniem – Hanna Banaszak.
Na scenie Jazovi gościliśmy już przeszło 300 muzyków z całego świata, zarówno kobiety, jak i mężczyzn, ale takiego wejścia do tej pory nie było. Zaczęło się niemal teatralnie, w ciemnościach, z tajemniczym podkładem muzycznym. Kilka chwil niepewności wśród publiczności zostało złamane wejściem muzyków. Po chwili, tym samym szlakiem ruszyła Ona, dama jazzu, radosna, pełna ciepła, humoru, dystansu – Hanna Banaszak. Barwa jej głosu momentalnie rozświetliła scenę i dała publiczności ogromną porcję uśmiechu. Zadbała o wszystko, poznała nas z towarzyszącym jej zespołem, wprowadziła do każdego utworu, ale przede wszystkim swoim powabnym śpiewem zapewniła nam komfort, którego próżno szukać było w tym czasie w jakimkolwiek innym miejscu na tej planecie. Repertuar tego październikowego wieczoru to cała paleta brzmień: lekka samba, smooth jazz, rewiowe dźwięki, nuta swingu, a wszystko to w przyjemnej otoczce poezji tekstów. Nie zabrakło utworów kameralnych, jak i tych, które stały się epokowymi przebojami. Nie zawsze jest tak, że publiczność wstaje na brawa, ale jeśli już tak się dzieję, to zawsze oznacza to komunikat , że między artystami a publicznością zapanowała pełna harmonia. Za harmonię, czar, muzyczną estetykę tego koncertu, a także za potrójny bis, raz jeszcze brawa, na stojąco.