1 - 34
Dzień drugi - Uri Caine Trio.
Było ich trzech, w każdym z nich moc energii, finezji i znakomitej szkoły jazzu. Mają za sobą dziesiątki doświadczeń z różnymi muzykami, co prawdopodobnie sprzyja temu, że we wspólnej grze potrafią łapać tak dobre porozumienie. A to było bezapelacyjnie odczuwalne. Fortepianowa muzyka Uri Caine'a, doprawiona precyzyjnym uderzeniem perkusji Clarence'a Penn'a i głębokim dźwiękiem kontrabasu Mark'a Helias'a wywiera ogromne wrażenie wśród publiczności, gdziekolwiek na świecie zespół się pojawia. Specyfika sceny Jazovii, jej kameralny charakter i bezpośredni kontakt na linii muzyk-publiczność, tylko spotęgowało to mocne wrażenie. Niezależnie od tego, czy muzycy wykonywali bezbłędne solówki, jazzowe standardy, czy autorskie kompozycje Uri Caine'a, dawało się odczuć falę radości, lekkości, ale i aranżacyjnej dokładności. Wśród wielu słuchaczy Uri Caine'a panuje teoria, że jego muzyka stanowi skomplikowane połączenie wielu muzycznych sfer, które jest przeznaczone dla odbiorcy wyłącznie wymagającego. Owszem, słyszalne było wplatanie pulsacji muzyki klubowej do standardów jazzowych i inne skrzyżowania gatunków, ale wszystko to było przyjemnie przestępne nie tylko dla rygorystycznej jazzowej publiczności, ale także dla każdego, choć lekko emocjonalnego miłośnika muzyki, świetnej muzyki. Potrójny bis, więcej słów nie trzeba.
Paweł Januszewski