GALERIA
ELECTRIC SHEPARD – ich muzyka angażuje umysł.
Ten pachnący koktajl o smaku całego świata zawrócił wczoraj późnym wieczorem w głowie. Na takich koncertach wyobraźnia galopuje jak szalona, marzą się przestrzenie, marzą się miejsca z pozoru, na ten moment, nieosiągalne. Marzą się one jednak tak wyraźnie, że zaczynają nas otaczać. Tak wczoraj działo się w Jazovii, a producentem tych odczuć był zespół ELECTRIC SHEPARD. Mówi się na to „muzyka świata”. Gatunek głęboki, metafizyczny, ezoteryczny, narkotyczny. Przychodzisz na koncert, wsiadasz i odlatujesz tam, gdzie zabierają Cię muzycy. Należy powiedzieć, że dzięki elektrycznej gromadzie z kapitanem Markiem Stryszowskim oblecieliśmy każdy centymetr kwadratowy globu i doświadczaliśmy esencji afrykańskiego buszu, rytmiki bliskiego i dalekiego wschodu i miliona innych zakątków. Elektroniczne podkłady były perfekcyjnie spojone z dźwiękami wszystkich instrumentów, przy których urzędowali niebanalni muzycy:
Marek Stryszowski – saksofon, wokal
Tadeusz Leśniak – fortepian i klawisze
Krzysztof Ścierański – gitara basowa, gitara
Bernard Maseli – wibrafon
Rasm Al Mashan-Małyk – wokal
W absolutny trans wprowadzały efekty wokaliz o niemal plemiennej treści. Pulsacja instrumentów perkusyjnych tych wzmacniała ten stan. Instrumenty klawiszowe, gitara, bas, no i oczywiście wibrafon. Ta przestrzenna muzyka angażowała nie tylko ciało, atakowała umysł. W napiętym planie tej podróży znalazło się kilka momentów, w których artyści kolejno włączali coś od siebie, coś solowego, coś specjalnego. Spora część koncertu to materiał z najnowszego albumu zespołu, czyli Black Percheron. Mówi się, że testowanie na ludziach jest niehumanitarne. My dziękujemy za przetestowanie tych utworów na nas, na publiczności PalmJazz. ELECTRIC SHEPARD, wylądowaliśmy po tym muzycznym locie gładko, swobodnie, dziękujemy.
FOTO: Michał Buksa